Strony

piątek, 10 stycznia 2014

Pierwszy rok wikliny papierowej

Witam stałe i nowe Obserwatorki
Pewnie się zastanawiacie skąd taki tytuł posta. Otóż niedługo minie rok jak zafascynowała mnie wiklina papierowa. I z tej okazji chciałam pokazać jaką metamorfozę przeszły moje wyroby z wikliny.  Początki były trudne wręcz zanosiło się , że w życiu nic z wikliny nie stworzę. Po pierwsze  nie potrafiłam skręcić rurki . To była droga przez mękę, nauka skręcania rurek zajęła mi jakieś 8 godz. Po pierwszych 2 godz. ręka  mnie bolała a rurki albo się rozkręcały ale miały grubość palca. Ale, że ja uparta bestia jestem  odłożyłam skręcanie zasiadłam do komputera i obejrzałam chyba wszystkie filmiki instruktarzowe jakie były w sieci . Kiedy po kolejnych 2 godz. rurki zaczęły przypominać rurki byłam dumna jak paw. Dopracowanie mojej metody skręcania zajęło mi kolejne 4 godz.  Ale nauczyłam się skręcać rurki w powietrzu i za diabła nie potrafię jej skręci na stole. Ma to swoje dobre strony bo mogę je kręcić jadąc np. samochodem - oczywiście jako pasażer. I teraz bez pociętych gazet , wykałaczki i kleju nie wsiadam do auta.
Mój pierwszy koszyk zaczynałam chyba ze 3 razy - dwa pierwsze wylądowały w śmieciach i znowu przyszła chwila zwątpienia : osnowa była kompletnie pijana i ciągle mi się  przewracała, rurki mi się brzydko łamały, słoik z wodą, który był wzornikiem nie chciał stać w jednym miejscu i ciągle go musiałam łapać , w ogóle miałam  wrażenie jak by mi brakowało kolejnych dwóch rąk.   Dobrnęłam do końca słoika i stanęłam - znowu problem jak to cholerstwo zakończyć żeby to jakoś wyglądało . Obejrzałam kolejną porcję filmików w sieci - po  kolejnych 2 godz.  jakoś się udało.  
Moje pierwsze "arcydzieła" wyglądają tak  - zostawiłam sobie na pamiątkę  służą mi do dziś jako pojemniki na rurki, pędzle , kleje
 
 


 
Tu próbowałam nauczyć się splotu spiralnego bo bardzo chciałam zrobić wianek lub choinkę 
 
 
Po czym doszłam do wniosku , że rurki mogą mieć również inne zastosowanie - okleiłam nimi zwykłe pudełko po chusteczkach  higienicznych i przyznam że był to pierwszy mój produkt z którego byłam w miarę zadowolona.
 
 
Następnie przyszła kolej na osłonki  na doniczki z elementami decoupage  - nadal nieco koślawe
 

 
 Poczułam się trochę pewniej w tej dziedzinie rękodzieła i porwałam się na filiżankę ze spodkiem
 
 
 
 
I takie to były moje początki wikliny papierowej.

8 komentarzy:

  1. Zapowiada sie ciekawa historia .Osłonka na doniczkę ze słonecznikiem jest boska .

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu najważniejsze ,że widać postępy w wyplataniu.Pierwsze prace wiadomo jakie są ,beznadziene za to jaki się ma do nich sentyment.Mój pierwszy koszyk nadal stoi i ma się dobrze,mimo,że krzywy i byle jak wypleciony.Twoja historyjka obrazkowa jest bardzo ciekawa,możesz ją dalej kontynuować:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Danusiu Ty to zawsze potrafisz podnieść człowieka na duchu. Napisałam to trochę z przekory bo jak słyszę od niektórych osób : ja tak nie umiem , to nie dla mnie itp. to mi się gorzej robi . Przecież mogłam od razu pokazać koszyki z dzisiaj ładne równiutkie - a tak pokazuje że jak ktoś chce to się może nauczyć wszystkiego tylko trochę chęci wystarczy - wiadomo nikt nie urodził się geniuszem - no może poza Tobą :-).

      Usuń
  3. Jak na pierwsze prace, to wszystkie koszyczki wyglądają rewelacyjnie. Koszyczek ze słonecznikami wygląda bardzo pięknie. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale piękne te prace! Serio, jakbym nie przeczytała, że czegoś im brakuje, to sama z siebie nijak bym na to nie wpadła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczne prace. Wiklina papierowa to jest niesamowicie wdzięczna technika. Ja w swoim dorobku mam tylko kilka koślawych koszyków, ale może kiedyś sie zmobilizuje i zajmę się tą techniką na większa skalę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. hihi...się usmiałam... wcale nie takie znowu krzywulce ci wyszły jak na pierwszy raz...
    widywałam takie "koromysła", że "o matko"! z których autorki były zadziwiająco wprost i niezwykle dumne...
    ja jednak poległam... może się jeszcze kiedyś odważę podjąc próbę...ale na razie "liżę rany"... które wylądowały w koszu.


    OdpowiedzUsuń

Serdecznie Dziękuję Wszystkim za odwiedziny i pozostawione komentarze.
Dziękuję, że jesteście , bez Was ten blog by nie istniał !!
Ania - iwanna59.blogspot.com