Witam Was
Dziś będzie krótko i węzłowato, bo czasu mi zostało dosłownie 24 godziny. Po tytule już większość wie co tym razem zmajstrowałam. Mowa oczywiście o kolejnej, 19 już lekcji decoupage, której tematem jest embossing na gorąco. Szczegóły tym razem u Justynki
Zapierałam się rękami i nogami, że nie odrobię tej lekcji, bo po pierwsze nie mam czym, po drugie nie pociągają mnie takie klimaty, nie przepadam za mediowaniem, nie wychodzą mi reliefy. I pewnie bym jeszcze wiele argumentów mogła przytoczyć. Wytrwałam w swojej decyzji aż do soboty, kiedy to swoją pracę pokazała Renia TU. I zrobiło mi się wstyd, że się poddałam . A Renia też nie ma nagrzewnicy i nie ma opalarki, ale podjęła wyzwanie i odrobiła lekcję za pomocą żelazka. I tym sposobem wjechała mi trochę na ambicję. No bo jak to tak spasować po 18 miesiącach nauki .
W sklepach były jeszcze promocje, pozostałości po czarnym piątku więc na szybko zakupiłam tusz i puder w moi ulubionym od A do Zet TU i TU.
Dziś dotarła do mnie przesyłka , wiec spróbowałam tego embossingu. Niestety przy pomocy żelazka można to zrobić tylko na niezbyt grubym papierze, u mnie ok.100 g /m2
Szału nie ma ale coś tam wyszło. Okazało się że w zasadzie to nie mam nawet odpowiednich stempli, bo mam głównie napisy. Znalazłam jeszcze jednego motylka i malutkie sówki z biedronki. Ale to sama drobnica i puder mi się zlewał. Poza tym topienie na żelazku odwróconym do góry nogami do łatwych nie należało. Brakowało mi jednej ręki żeby ten papierek czymś docinąć do spodu żelazka, nagrzanego do max temperatury :-)) Ale jaką miałam radochę jak się zaczęło topić.
Na pierwszy ogień poszedł motylek - za słabo potuszowałam stempel i za słabo go odbiłam. Puder nie przykleił mi się wszędzie .
To se poprawiłam drugi raz tak, że miałam wszystkiego za dużo i zlało się całkowicie.
To wzięłam sówki i zaczęło coś w końcu wychodzić.
Spróbowałam jeszcze na stempelku z napisem
Doszłam do wniosku , że mimo iż na tuszu pisze że długoschnący to chyba jednak w papier wsiąka i trzeba migiem sypać puder, żeby się coś przykleiło.
To wszystkie moje wprawki razem :
Wnioski :
Po pierwsze bez względu na efekt końcowy cieszę się, że jednak spróbowałam, kolejna wiedza zdobyta i może kiedyś się przyda.
Po drugie doszłam do wniosku , że trzeba zakupić nagrzewnicę bo to jednak w przypadku decou przydatne narzędzie - stosowne zamówienie złożyłam i mam nadzieję znaleźć ją pod choinką:-)
Po trzecie fajna zabawa z tym embossingiem , więc nie mówię, że nigdy więcej .. :-)
Po czwarte bardzo podoba mi się ta powłoka jak powstaje po stopieniu pudru .
No i proszę, miało być krótko a wyszło jak zwykle :-)
Justynko mam cichą nadzieję, że za dobre chęci jakąś marną trójczynę postawisz :-)
I to na tyle dziś, przepraszam Was za jakość zdjęć, ale o 22:30 z mojego aparatu nie wycisnę nic więcej.
Pozdrawiam serdecznie
Hahaha jednak uparta bestia jesteś. Nie dałaś za wygraną i to Ci się kochana Aniu chwali. Cieszę sie, że jednak spróbowałaś, bo technika faktycznie może się przydać. Fakt, na papierze tusz szybko schnie, a raczej wsiąka w papier, ale gdyby tak na śliskim byłoby lepiej. Miałam podobnie. Na serwetce nijak nie wychodziło, ale już na polakierowanej zupełnie inaczej. Twoje próby z każdą kolejną wychodziły lepiej i wiem, że następne podejście do embossingu bedzie perfekcyjne, o ile Mikołaj się postara! Gratulacje za wytrwałość. Sówki są rewelacyjne. Buziaczki.
OdpowiedzUsuńFajnie, że próbujesz :) Też zawsze mam problem z odbijaniem niewidocznego stempelka, czy nie za słabo, czy nie za mocno :) Ale efekt po podgrzaniu jest zawsze super :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńAniu ja mysle ze najwazniejsze ze sie nie poddalas i odrobilas lekcje, Soweczki sa bardzo sympatyczne, powodzenia w nastepnych probach i oby mikolaj zrealizowal twoje zamowienie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBrawo Aniu!!!! a już myślałam, że naprawdę odpuścisz! Trening czyni mistrza, więc jeśli tylko Mikołaj się postara to coś czuję, że nie raz zobaczymy coś z tą techniką w Twoich pracach:)) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńAnula :-) żadnych trójek nie stawiam, tylko piątkę z plusem (bo ja starej daty jestem, myslę tutaj o szóstkach). Najważniejsze, że spróbowałaś i wiesz o co w tym chodzi. Mnie również zaskoczył ten embossing, bo własnie jako dodatek do decu to karteczek jest super, nadaje błysku, szlifu i elegancji pracom. I właśnie za to go pokochałam, a cieszę się że nie tylko ja, jak widzę. A dodatkowy plus to nasze wspólne lekcje, które nas mobilizują i pokazują możliwości. BRAWO TY :-)))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Bardzo ciekawe prace i ślicznie wyglądają. Zwłaszcza napis bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco:)
Nom pisak wysycha szybko :) też się z nim zmagam :))
OdpowiedzUsuńAnuś gratuluję zaliczenia kolejnej lekcji :*
Witaj :)Nagrzewnica przyda Ci się zawsze...nawet nie masz koloru kartki malujesz farba suszysz i masz . Teraz bardzo ważne musisz pamiętać napisy są najtrudniejsze...uwaga trik :) kolejny sklep ...ale Kasie szefową od A do Z też tam wysłałam ...mianowicie aby napisy wychodziły nie zlewały jest niezbędna taka poduszka która spowoduje ze napis się nie zleje jak i odbitki http://inspiracjemarty.blogspot.com/search/label/Embossing....pamietaj też że są też pudry do napisów:)
OdpowiedzUsuńO, na Ciebie to zawsze można liczyć :-). Co doświadczenie to doświadczenie. Znowu wiem coś więcej.
UsuńJestem pełna podziwu, że się podjęłaś zadania. Sówka nawet całkiem całkiem :) Oby nagrzewnica się pod choinką znalazła - bo zacięcie do nowej techniki już widać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aniu, też nie mam nagrzewnicy i dlatego nie podeszłam do zadania,choć strasznie mnie to kusi.
OdpowiedzUsuńTy jak zwykle się nie poddałaś i chwała Ci za to! Widzę, że Twoje doświadczenie może i mnie się przydać. Krótko mówiąc czas na zakupy, bo bardzo mi się podobają takie napisy :-)
Buziaki.
Oj mi się taka nagrzewnica, tusz i puder od dawna marzą. Jak patrzę jak dziewczyny to świetnie potrafią użyć i jak ładnie za pomocą tego wychodzą napisy, stemple itd to aż sama chcę tego spróbować. No niestety wszystko wiąże się na początku z kosztami, więc w tym roku hak nic te marzenia odpadają.
OdpowiedzUsuńAle widzę Aniu, że Ty się tak łatwo nie poddajesz i bardzo dobrze. Pierwsze koty za płoty, teraz będzie już tylko lepiej, a już w ogóle będzie super jak Gwiazdor Ci rzeczywiście tą nagrzewnicę przyniesie :)
Aniu tyle technik, jak ty to ogarniasz ?
OdpowiedzUsuńAniu, całkiem udana próba, a mi i tak najbardziej podobają się motylki.
OdpowiedzUsuńBuziaczki:)
Anulko, ja tak naprawdę, to nie wiem o co chodzi z tym klejeniem, pudrowaniem, nagrzewnicami i tym całym embossingiem... No oczywiście cieszę się, że to Ci się podoba, ale nie mogę tutaj wypowiedzieć się, bo po prostu jestem nie w temacie... Jak tak sobie czytam o tej technice, to nazwałabym to ,,pieprzeniem się";););) A ja tego nie lubię... Ale najważniejsze, że Tobie spodobała się zabawa;) Pozdrawiam Cię cieplutko i przesyłam buziaczki;)
OdpowiedzUsuńNie znam się kompletnie na tym ,więc trudno ocenić ,ale skoro Anulka podoba Ci się ta technika to zgłębiaj ją i doskonal,a będziesz bogatsza o kolejne doświadczenia .Pewnie na jakiejś pracy byłoby o niebo lepiej ,a tak same to nie robią na mnie aż tak dużego wrażenia.
OdpowiedzUsuńAle też musiałabym widzieć na żywo .
A tak ogólnie to nie jestem dziś piśmienna
Zatem uciekam zanim coś chlapnę nie tak ,buziaki
Dla mnie to temat tabu, nic z tego nie kumam. Widzę, że Tobie sprawia to przyjemność,zatem próbuj dalej i pokazuj.
OdpowiedzUsuńBuziaczki:)
Embosing nie jest moją mocną stroną- prawdę mówiąc unikam. Jednak widzę po Twoich doświadczeniach, że długo nie da się unikać. Zakupiłam sobie jakiś czas temu nagrzewnicę do mediowania, więc nie mówię nie embosingowi... :p Serdeczności i wytrwałości życzę :)
OdpowiedzUsuńAniu jestem z Ciebie dumna!!
OdpowiedzUsuńSpróbowałaś i nie poddałaś się, a efekt jest świetny- na małych i drobnych wzorach nie wychodzi tak jakbyśmy chciały, ale od czegoś trzeba zacząć:)
Też zamówiłam nagrzewnicę- zobaczymy czy byłam grzeczna;)
ale chciałabym embossing wypróbować i w innych technikach
buziaki przesyłam
ps,
wcale nie chciałam wjeżdżać Ci na ambicję, ale na motywacje mogę się już zgodzić;D
Super Aniu, że jednak spróbowałaś :).
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w dobry czas z prośbami o prezenty hihi :).
Sama nie próbowałam ale byłam ciekawa czy rzeczywiście da się to zrobić "na żelazko". Fajnie że pokazałaś swoje próby, najfajniej wyszedł chyba napis. Nagrzewnicę mam na liście potencjalnych prezentów ale w tym roku postawiłam na wykrojniki. Cieplutko pozdrawiam i życzę Ci Anusiu zdrówka!
OdpowiedzUsuńAniu! Podziwiam Cię że mimo wszystko odważyłaś się spróbować. Pierwsze może trochę nie udane,Ale następne już całkiem nie złe. Praktyka robi Mistrza, - Pozdrawiam Cię Serdeczie
OdpowiedzUsuńGratuluje Aniu poraz kolejny odwagi i chęci sprobowania czegoś nowego!!! I te kombinacje jak sie nie ma oryginalnych narzędzi, świetna sprawa!!! Powodzenia w kolejnych lekcjach:) i przesyłam usciski!
OdpowiedzUsuńGratuluję podjęcia się tej lekcjii Kochana ! Chyba technika nie jest taka prosta więc tym bardziej chylę głowę ! Ja też właśnie potrzebuję nagrzewnicy dlatego jeszcze do tej techniki się nie zabrałam :( Buziaczki :*
OdpowiedzUsuńAniu, wielkie brawa za próby i efekty!
OdpowiedzUsuńBo sama przyznasz, że wygląda to całkiem dobrze, a szczególnie sówki i napis :)
A najważniejsze, że zmobilizowało Cię to do zakupu nagrzewnicy i kolejnych doświadczeń ;)
Anulka, uwielbiam opisy Twojego dochodzenia do celu;) Też kusi mnie nagrzewnica, ale nie wszystko na raz;) Brawo za odwagę i nie poddanie się!Efekty widać.
OdpowiedzUsuńBuziaczki:)
Gratuluję odwagi i samozaparcia, choć dalej nie rozumiem, o co w tym całym embossingu chodzi.
OdpowiedzUsuńa ja nawet zamierzałam zanabyć odpowienie akcesoria do tego procederu na Craft Wawa, ale z planów wyszły nici....i chyba do tego embossingu nie dojdę... noooo chyba, że znowu jakieś wyzwanie się pojawi i zmotywuje... ;-)
OdpowiedzUsuńfajnie , że spróbowałaś