Witam Was
Zapas jedzenia i picia jest ???,
bo dzisiaj będzie długo !!!
Zapas jedzenia i picia jest ???,
bo dzisiaj będzie długo !!!
Tytuł posta mówi sam za siebie. Dziś pokarzę moją wiklinową karykaturę, która pierwotnie miała trafić na zabawę w kolorki do Danusi. Niestety powstała taka maszkara, że by mi było wstyd ją zgłosić do zabawy.
Tego dnia którego ją wyplatałam nie powinnam była w ogóle nic robić. Był to jeden z takich dni, które najlepiej przespać. Nic by mi wtedy nie wyszło, nawet świeczniki bym sp...liła.
Koszyk miał wylądować w śmieciach i nie ujrzeć światła dziennego, ale doszłam do wniosku, że będzie doskonałym przykładem na to czego nie powinno się robić, przy wyplataniu z wikliny papierowej. Byłam tak "genialną blondynką ", że popełniłam przy wyplataniu tego koszyka chyba wszystkie możliwe błędy. Opiszę Wam je - może osoby, które mają zamiar nauczyć się wyplatania skorzystają, a mistrzynie od wikliny papierowej proszę o wyrozumiałość :-)
W założeniach pierwotnych miał to być koszyczek podobny do tego, z pokrywką w pionowe paski w kolorach niebiesko - białych.
I tu pierwsza uwaga - takie pionowe paski otrzymamy wyplatając tradycyjnym splotem ósemkowym, dwoma rurkami, w dwóch kolorach, pamiętając że łączymy ze sobą zawsze rurki w tym samym kolorze i co najważniejsze liczba rurek osnowy musi być parzysta.
Ja rurki miałam skręcone z programu TV "TO i OWO" który ma właśnie bardzo fajne granatowo - niebieskie brzegi. I tu doszłam do wniosku, że muszę chyba włączyć restart swoich umiejętności w skręcaniu rurek. Robię jakiś błąd, którego nie potrafię zdiagnozować. Moje rurki są z obu stron prawie identycznej grubości co w efekcie skutkuje tym, że mam wielki problem żeby wsadzić jedną w drugą. Może fachowcy od wikliny mi podpowiedzą co robię nie tak ??? Zaznaczam, że skręcam moje rurki w powietrzu i nie umiem tego zrobić tradycyjnie na stole.
To może teraz pokaże już tą moją maszkarę, bardzo mocno podrasowaną koronkami co by choć trochę poprawić jej urodę :-)
I oczywiście małe decou też musiało tam się znaleźć :-)
I oczywiście małe decou też musiało tam się znaleźć :-)
Wiem - miał być koszyk w paski ale nie jest - a to z tej przyczyny, że w związku z trudnością w łączeniu rurek, wkurzyłam się bardzo i zaczęłam wybierać rurki w innych kolorach byle były choć trochę grubsze z jednej strony. W efekcie pasków nie było i musiałam go potem pomalować.
I tu druga uwaga : zawsze należy wyplatać z rurek skręconych z tego samego gatunku papieru, (takiej samej gazety). Inaczej splot będzie nierówny i brzydki, bo rurki będą różnej grubości i inaczej się będą układać.
Po trzecie należy zwrócić uwagę aby łączenie rurek
Po czwarte jeżeli mamy zamiar malować koszyk dopiero po wyplataniu to farba inaczej wygląda na rurkach z lakierowanego papieru ( ulotki z marketów, programy telewizyjne) a inaczej na zwykłym gazetowym szmatławym papierze ( np. książka telefoniczna). Poza tym lepiej się maluje sprayem niż pędzlem bo trudno dojść pędzlem we wszystkie zakamarki i potem mamy takie właśnie brzydkie prześwity. Im ciaśniejszy będzie splot tym łatwiej będzie można dokładniej pomalować.
Należy pamiętać, że odstępy miedzy rurkami osnowy nie powinny być większe niż 2 cm, inaczej nasz splot jest strasznie rozlazły i nierówny. Dlatego też jeżeli dno jest z kartonu a nie wyplatane postarajmy się aby jego średnica odpowiadała średnicy gotowego koszyka - można wykonać max dwa okrążenia rurkami, inaczej brzydko wygląda takie kółko z tektury - widać brzydkie przejście pomiędzy kartonikiem a rurkami.
W momencie przejścia z wyplatania dna do wyplatania ścianek warto zrobić jeden rządek podstawowego splotu wykończeniowego czyli zakładania za siebie sąsiednich rurek osnowy - osnowa wtedy fajnie równo zmieni się z poziomej na pionową.
I na koniec żebyście miały porównanie jak powinien wyglądać koszyk z wikliny zrobiłam zdjęcie mojej maszkary na tacy jaką kiedyś wygrałam w candy, a która została wypleciona przez OLĘ. Zajrzyjcie do niej lub do MARTY I ALICJI i zobaczcie jak robią to mistrzynie.
Należy pamiętać, że odstępy miedzy rurkami osnowy nie powinny być większe niż 2 cm, inaczej nasz splot jest strasznie rozlazły i nierówny. Dlatego też jeżeli dno jest z kartonu a nie wyplatane postarajmy się aby jego średnica odpowiadała średnicy gotowego koszyka - można wykonać max dwa okrążenia rurkami, inaczej brzydko wygląda takie kółko z tektury - widać brzydkie przejście pomiędzy kartonikiem a rurkami.
W momencie przejścia z wyplatania dna do wyplatania ścianek warto zrobić jeden rządek podstawowego splotu wykończeniowego czyli zakładania za siebie sąsiednich rurek osnowy - osnowa wtedy fajnie równo zmieni się z poziomej na pionową.
I na koniec żebyście miały porównanie jak powinien wyglądać koszyk z wikliny zrobiłam zdjęcie mojej maszkary na tacy jaką kiedyś wygrałam w candy, a która została wypleciona przez OLĘ. Zajrzyjcie do niej lub do MARTY I ALICJI i zobaczcie jak robią to mistrzynie.
To by było na tyle samokrytyki :-) i proszę nie pytajcie mnie dlaczego zrobiłam te wszystkie błędy opisane wyżej, skoro wiedziałam o tym wszystkim - moja odpowiedź brzmi NIE WIEM !!!!
Proszę Was nie piszcie komentarzy w stylu ładne, super, cudne, piękne itp. Bo ja wiem że, tak nie jest
to jest sp....one !!!!
Mam za to pytania do fachowców od wikliny :
to jest sp....one !!!!
Mam za to pytania do fachowców od wikliny :
1. czy wyplatacie na jakiejś bazie - typu miska , słoik , tudzież inne naczynie ???
2. jak skręcacie rurki na stole czy w powietrzu ???
3. czy do rurek osnowy wsadzacie drucik, a jak tak to kiedy i jaki ????
4. może macie jeszcze jakieś uwagi i sugestie co do techniki i błędów w wyplataniu to dopiszcie proszę w komentarzu
Ma nadzieję, że Wasze talerze i szklaneczki już puste i nie zanudziłam Was nas śmierć.
Pięknie dziękuję za wszystkie ochy i achy nad moją puszką z pawiami. Nieskromnie powiem, że też mi się podoba :-)
Pozdrawiam Was serdecznie .
4. może macie jeszcze jakieś uwagi i sugestie co do techniki i błędów w wyplataniu to dopiszcie proszę w komentarzu
Ma nadzieję, że Wasze talerze i szklaneczki już puste i nie zanudziłam Was nas śmierć.
Pięknie dziękuję za wszystkie ochy i achy nad moją puszką z pawiami. Nieskromnie powiem, że też mi się podoba :-)
Pozdrawiam Was serdecznie .
Ja się nie znam na papierowej wiklinie wcale, zwracam uwagę na szczegóły i lubię dokładność ale naprawdę aż takiego straszydła jak piszesz nie zobaczyłam. Owszem nierównosci rzucają sie w oczy ale jak ktoś nie wie, to pomyśli, ze tak ma być!
OdpowiedzUsuńCudo nie jest, ale maszkara też nie!
Fajny post, można się uczyć wzajemnie na własnych błędach. Ja fachowcem od wikliny nie byłam i nie jestem i podejrzewam że długo nie będę, ale odpowiem.
OdpowiedzUsuń1) tak, wyplatam na bazie, a na jakiej to zależy co ma być.. choinki na stożku, wianki na lakierze, koszyczki na doniczce;)
2) skręcam tylko i wyłącznie na stole, a równe wychodzą Ci pewnie dlatego że zaczynasz pod złym kątem;)
3) tak, wsadzam, przed umocowaniem na denku. Jaki... nie wiem hehe, idę do sklepu i mówię panu niech zwija ja powiem stop hihi. Chodzi o to by był za sztywny, ani też za bardzo giętki.
Buziaczki Aniu:)
Oczywiście z drutem pokręciłam:( Chodzi o to że idę do sklepu, macam który się nadaje i kupuję. Nie wiem jakiej jest grubości, w każdym bądź razie ma nie być ani za sztywny, ani za bardzo giętki.
UsuńJa się nieznam na wiklinie więc ci nie doradzę, jedno wiem , że ja jestem uparta i czasami do skutku, do skutku, az mi się podoba
OdpowiedzUsuńJa nie znam się na papierowej wiklinie, ale koszyczek bardzo mi się spodobał !!!
OdpowiedzUsuńJest piękny !!! :)
Anula, kocham Cię za te teksty :))), widziałam duuużo gorsze ( u siebie :))))) ).
OdpowiedzUsuńEkspertem nie jestem ale : ja też robię w powietrzu i nawijam na patyczek od szaszłyków i chyba faktycznie chodzi o kąt zawijania bo u mnie częściej wychodzi zbyt duża różnica w końcówkach :))), co do odległości to masz rację : nie więcej niż 2 cm ,
czym ciaśniej tym lepiej. ( bez kosmatych myśli :)))
Nie zawsze używałam bazy i muszę stwierdzić, że na bazie ( miski doniczki, kartoniki itp) wychodzą znacznie ładniejsze zwłaszcza jeśli są większe, a co do malowania to spray owszem jest lepszy ale trzeba mieć miejsce do takiego malowania :)))) a pędzelkiem to nawet i z 3-4 razy domalowywałam :))). A co do drutu : to różnie ale i wkładałam w co drugą - odradzam, wkładałam tylko w narożnikowe - już lepiej ale najlepiej we wszystkie.Ja wkładałm w rurki po wyschnięciu ale trzeba uważać, żeby nie podrzeć. A co do rodzaju to taki na metry nie twardy, nie zbyt miękki i żeby dobrze się ciął sekatorem :))).
Duuużo buziaków :))
Anula, powiem tak, na wiklinie ni huhu się nie znam, chwalić nie zamierzam, bo sama sobie zawiesiłaś wysoko poprzeczkę i wytknęłaś wszystkie błędy, ale powiem Ci, że jesteś mistrzem fotografii, bo bez samokrytyki to by uszedł ten koszyczek, nawet na Danutkowe wyzwanie. Osobiście znam kilka osób, co " ciekawsze " cuda produkują i są z siebie bardzo dumne, więc spokojnie, nie podniecaj się tak bardzo :)
OdpowiedzUsuńBuźka :)
Aniu Kochana nastepnym razem bedzie lepiej. Troche robiłam z wikliny papierowej, właściwie uczyłam sie z blogu naszej Ilonki i do Niej pisałam, pytałam, meczyłam ją w tym temacie.
OdpowiedzUsuńNie jestem specem ale lubie robić rurki i z nich wyplata. I robiłam też duże osłonki do kwiatów - wieksze niż wiadro 12 l.
Ale ja rurki skręcam na stole . Wolę wiklinę z gazet nie kolorowych, typu wrocławska czy wyborcza. Brzegowe są białe i lubie ten kolor. Lubie w kolorze naturalnym wie przeważnie malowałam kawą według instrukcji i pomysłu Ilonki.
Drot wkładałam tylko do dużych koszów- osłonek a do małych nie. drut kupowałam w castoramie niezbyt gruby.
O co jeszcze pytałaś? skleroza nie boli:)))
Najlepiej pytać Mistrzynie - Ilonke lub Danusie
Gorąco pozdrawiam
Chciałabym umieć zrobić chociaż tak jak Ty - haha :) Może i ma błędy i niedociągnięcia, ale mi się podoba, a gdybyś ich dokładnie nie opisała i nie obfotografowała, to większość wcale by ich nie zauważyła :) Skoro nie chcesz to ochów i achów nie będzie, ale i tak jest bardzo fajowy :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj Anulka, Anulka chyba trochę przesadziłaś. Ja też nie jestem "wikliniarką" w ogóle tego jeszcze nie próbowałam więc się na tym nie znam. Ja patrzę jak zwykła osoba, która patrzy na "tworek" innej osoby i nie zamierzam mówić nic złego, bo mi się podoba. Tym bardziej że jest bardzo ładnie wykończony. :)
OdpowiedzUsuńOj zaraz tam maszkara,widywałam gorsze kośluny ,choćby u siebie na początku przygody z rurkami.Ja się wcale nie dziwię,że jesteś zła i niezadowolona,ale powodów jest kilka.
OdpowiedzUsuńZły dzień ,brak wprawy i do tego długa przerwa w wyplataniu.Poza tym powiem Ci Aniu,że nie jestem specem w tej dziedzinie,pewnie sama bym teraz zrobiła nie lepszy koszyk.
Co do Twoich pytań to mogę Ci powiedzieć,że ja żadnych drutów nie wkładałam ,chyba że to byłby jakiś ogromny kosz,ale takowego nie robiłam .
Mnie się wspaniale wyplatało na szklanej kuli ,która dawała świetne obciążenie i wszystko szło równo.
Co do malowania,to dla mnie najwspanialszym wynalazkiem była kawa według Ilonki przepisu.Zresztą To ona była moją przewodniczką w tej dziedzinie i wszystkiego mnie uczyła i doradzała.
Anula kieruj się moim ulubionym hasłem ,które często powtarzam(trening czyni mistrza) ,a nic nie będzie nigdy straszne
Więcej się nie rozpisuję,a w razie szczegółowych pytań wiesz gdzie jestem dostępna.
Spokojnego wieczorku kochana :)
Powiem tak, , ja nie potrafię tego robić, choć już myślałam, że się za to wezmę. Ale. no właśnie, tez nie miałam dnia. Twoja wiklina choć nie jest idealna to ja zrobiłaś. Gdybyś się tak nie rozwodziła nad popełnionymi błędami, to przyznam szczerze wcale bym się tak dokładnie nie przyglądała, i wytykała co jest żle. Sam pomysł fajny, wykonanie jak na twój pierwszy raz też ok. Więc sobie moja kochana Aniu nie narzekaj tylko się ciesz. bo wcale nie jest tak fatalnie. I tak Cie podziwiam za odwagę i gratuluje tego pierwszego razu. Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo ja tylko dodam, że zgadzam się z Danusią, chodzi o to ćwiczenie. Dla mnie niewątpliwą mistrzynią jest Magdalena Godawa znana jako MakkireQu i ona zawsze podkreśla, żadnych szablonów, wszystko w rękach. Co do rurek to ja myślę, że jesteś zbyt perfekcyjna i jak dasz im "ksztyneczkę" luzu na końcu to będą pięknie wchodzić, a jakby co to zawszę tę wkładaną można ścisnąć palcami, zgiąć na pół i się zmieści :-) Ja skręcam na stole, ale ostatnio trenowałam także z wiertarką i jest szybciej i mniej bolą palce. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne wyploty :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńA ja to już boję się nawet komentować... Bo w tej dziedzinie jestem po prostu gamoń. Jedyne co potrafię zrobić z tych ,,skrętów", to kółka. A ,,skręty" też robiłam w powietrzu, bo obejrzałam filmik, gdzie dziewczątko sobie kręciło w powietrzu. No to i ja tak zrobiłam. Ona pocięła książkę telefoniczną, to ja też. Teraz moja mama nie może odnaleźć numerów telefonów do swoich,,psiapsiółek"... Jej rurki się wyginały, a moje sztywne, jak drut, chociaż drutu nie wkładałam, bo ona nie wkładała, to i ja nie. Zresztą, nawet nie wiedziałam, że tak można. Ona wycięła dwa kółka z tektury, przykleiła rurki i ja zrobiłam to samo. A jak ona zaczęła pleść - ja pieprznęłam to kółko z tymi wystającymi rurkami, bo nijak ,,uwić" tego nie mogłam. Wszystko mi się rozłaziło, rurki nie wchodziły w dziurki, więc zaczęłam robić kółka. I na tym koniec. No, jeszcze świecznik nimi wykleiłam i taki z nich miałam pożytek. Nie, to nie na moje nerwy... Także Ty nie pisz Aniu, że Twój koszyczek to maszkara, bo ja bym bardzo chciała umieć robić takie maszkary. I nie widzę w nim niczego złego? Dla mnie jest bardzo ładny. Gdybym taki uplotła tylko do połowy, to już czułabym się geniuszem. Bo o zakończeniu jego, to na bank nie miałabym zielonego pojęcia... Także przykro mi, ale nie mogę napisać, że w Twoim jest coś nie tak. A jeszcze bardziej mi przykro z tego powodu, że nie odpowiem na Twoje pytania... Jedyne, co mogę Ci przesłać, to tylko buziaczki;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że o tym piszesz, mozna się nauczyć uniknąć błędów, chociaż z drugiej strony pewnie i tak za pierwszym razem się zdarzą. Cieszę się też z tego postu, bo przymierzam się to papierowej wikliny tylko nie wiem jeszcze co dokładnie chce zrobić.
OdpowiedzUsuńTakie rady są potrzebne, zwłaszcza dla osób takich jak ja, które dopiero zaczynają lub zaczną przygodę z papierową wikliną.
Także dziękuję Ci bardzo za tego posta;*;*;*
A Twój koszyk aż tak źle nie wygląda, bo szczerze mówiąc myślałam, że będzie dużo gorzej po tym co pisałaś;)
A te błędy widocznie miały tak wyjść, żeby powstał ten post;)
No cóż widocznie los tak chciał;))))
Anusia jesteś świrkiem,to nie ulega wątpliwości,a ja świrki uwielbiam;)))
OdpowiedzUsuńPonieważ nie moge spać i wlazłam do Ciebie w środku nocy,nie naszykowałam sobie jedzenia a ni picia,ale dałam radę wszystko wyczytać;)
Nie wiem co Ty chcesz od tego koszyczka.Wytykasz sobie błędy,to może nawet dobrze,bo wiesz co poprawić w przyszłości,ale on naprawdę wygląda bardzo fajnie.
Z tego co wiem,wyplatanie nie jest Twoją wiodącą techniką,więc masz prawo robić błędy.
Ja sama ograniczam się raczej do prostych form,bo innych robić nie potrafię,ale stawiam na wykończenie i w ten sposób odwracam uwagę od niedoskonałości;))
Miłej niedzieli;)
Spodziewałam się maszkary a tu taki ładny niebieski koszyczek, ja zupełnieniewiklinowa (oprócz jakiegoś pomagania dziadkowi jak miałam lat 5 wyplatać koszyczki z prawdziwej wikliny) więc tych błędów zupełnie bym nie zauważyła, ale zapewne dla osób tym się zajmujących to jest bardzo pomocny post.
OdpowiedzUsuńAniu przesadzasz kochana:)
OdpowiedzUsuńDziewczyny już odpowiedziały na Twoje pytania, a że mnie daleko do znawcy dlatego nie będę pouczać ani krytykować:) dodam tylko że ja swoje kosze ( a są chyba dość duże) robiłam bez drutu, pomalowałam tylko lakierobejcą do drewna - są sztywne i służą mi do dzisiaj:)
Pozdrawiam niedzielnie i buziaki przesyłam:)
Ja tam widzę tylko piękny niebieski koszyk, idealny do postawienia na parapecie:)
OdpowiedzUsuńStrach pokazywać swoje robótki,skoro ten koszyczek uważasz za nieudany ;)
Aniu! Wcale nie zrobiłaś okropnego koszyka. Jest bardzo fajny i na pewno przyda się na gromadzenie jakiś "przydasi"
OdpowiedzUsuńCo do błędów z malowaniem, ja złapałam się na tym, że nie opłaca się malować koszyków po - ja maluję wpierw rurki, bo gotowy koszyczek ciężko jest ładnie i dokładnie pomalować (moim zdaniem)
Kochana, ale podsunęłaś mi świetny pomysł z łączeniem rurek w środku koszyka, nigdy o tym nie pomyślałam, a zawsze mnie te łączenia denerwowały.
Pozdrawiam!
Ach i jeszcze odpowiem na pytania:
OdpowiedzUsuńWyplatam bez wzornika, lepiej mi się panuje nad osnowami, i z wyplecionym dnem na prawdę lepiej się współpracuje niż z tym tekturowym.
Rurki wyplatam na stole, a do osnów nie daję drucików, tylko skręcam"twardsze" rurki,
Ja sie na wiklinie totalnie nie znam, więc jak zobaczyłam koszyczek to pierwsze co pomyślałam, to czego ty sie czepiasz, ja chciałabym umieć zrobić taki śliczny koszyczek!
OdpowiedzUsuńPotem, gdy pokazałaś go razem z tacą, żobaczyłam, że nie jest idealny, ale i tak go podziwiam:)
Pozdrawiam:)
Aniu, gdybyś nie wytknęła sobie tych błędów to nikt by ich nie zauważył:) Jeśli chodzi o wiklinę to jestem początkująca i w moich próbach również popełniłam takie sam błędy jak Ty, ale przecież my się tutaj uczymy, a dzięki temu co tutaj zamieściłaś będę bardziej czujna, gdy następnym razem podejmę się pracy z wikliną. Powiem Ci, że pomimo, że zrobiłam do tej pory kilka koszyków to w każdym z nich znajduję coś nie tak;) Praktyka czyni mistrza - może kiedyś dojdziemy do wprawy:) Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli:)
OdpowiedzUsuńAle mnie zaskoczyłaś, że podałaś nasze prace jako wzór - ja wcale nie czuję się żadnym autorytetem! A jak patrzę na fotkę tego pudełka w paski, to też widzę wiele błędów, których teraz bym nie popełniła ;) A przynajmniej bym wiedziała na co uważać... Dzięki za miłe słowa!!!
OdpowiedzUsuńTo teraz odpowiem na pytania - jak to u nas jest z wyplataniem:
1. Ani ja, ani moja siostra nie wyplatamy na żadnych formach, po prostu same nadajemy kształt plecionce i staramy się go ciągle utrzymywać w ryzach. Wydaje mi się, ze jak ktoś już opanuje splot, to formy, miski itp tylko przeszkadzają.
2. Ja rurki kręcę na stole, na podłodze, zależy gdzie mi wygodniej, ale musi być jakaś podstawa, za to moja siostra tylko w powietrzu, tak jej wygodniej i szybciej idzie. A rurki wychodzą takie same w obu sposobach, jak jakaś nie wchodzi w drugą i nie da się jej wkręcić, to spłaszczam jedną końcówkę, zaginam na pół i wtedy spokojnie można ją przedłużyć.
3. Drucik - nigdy się nie zdarzyło nam z niego skorzystać. Wyplatamy samymi rurkami.
4. Co do innych uwag, to wolę wypleść samemu dno, niż wycinać z tektury, kleić, czekać aż wyschnie itp. Chociaż czasami nie ma opcji, jak chcemy jakiś koszyczek z niestandardowym dnem, to trzeba kleić. I z doświadczenia wydaje mi się, że jak odstępy między rurkami są mniejsze, to łatwiej trzymać kształt i wychodzi równiutki splot.
To chyba mój najdłuższy komentarz w życiu ;)
Pozdrawiam!
Jestem początkującym "wyplataczem" i jeszcze dużo nauki przede mną a to co tu przeczytałam na pewno mi się przyda :) Bardzo dziękuję :) I gratuluję racjonalnego podejścia do swoich prac, nie każdy by się odważył krytykować sam siebie :) a nie wychodzi czasem wszystkim :)
OdpowiedzUsuńDzięki za ten post. Popełniłam w przeszłości kilka koszyczków (dosłownie 5) z papierowej wikliny i na razie porzuciłam. Nie zapałałyśmy do siebie uczuciem ognistym, anie tym bardziej wzajemnym, no chyba że mowa o niechęci :).
OdpowiedzUsuńWyplatanie na misce nie szło mi za diabła! Kolejne próby były już na tekturowym denku i teraz dzięki Tobie wiem, co robiłam, że wyszły nie takie. Swoje koszyczki malowałam potem lakierobejcą w kolorze ciemnego brązu i pędzelkiem, upaprałam sobie przy tym fartuch biały, do wykonywania doświadczeń, bo głupia blondynka nie pomyślałam, że lepszy będzie klasyczny drelich, najlepiej już wcześniej upaprany. Swoje koszyczki ratowałam przyklejając sztuczne kwiateczki, piórka i inne takie pierdolety. Ale może po Twoim poście coś mnie ruszy sumienie i zagospodaruję tę sporą ilość rurek skręcanych na stole (o dziwo udały mi się zwężane), które od jakiegoś czasu smętnie spoglądają na mnie z kąta :)
PS. Nawet nie mogę się pochwalić swoimi "hm-dziełami" bo nawet telefon się wtedy zbuntował i wszystkie zdjęcia wyszły nieostre.
Buziaczki
A mnie się podoba, nie jestem oczywiście ekspertem ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Co ja bym dała, żeby taką maszkarę zmajstrować! Ale fajnie, że napisałaś gdzie są błędy. Może jak mi się w końcu uda coś sklecić, to będę wiedziała czy popaść w samozachwyt czy się wstrzymać :-)
OdpowiedzUsuńRurki potrafię skręcać na stole, są odpowiednie, bo mają właściwe końce... ale to wszystko czym mogę się pochwalić w tej kwestii.
serdecznie pozdrawiam :-)
Koszyk jest świetny, w dodatku w pięknym kolorze :)
OdpowiedzUsuńwyplotłam parę rzeczy z wikliny, ale absolutnie nie jestem fachowcem więc pozostawię rady bardziej doświadczonym koleżankom- pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpowiem tak, na papierowej wiklinie w ogóle się nie znam, jak zaczęłam czytać posta to sobie wyobraziłam co to może być za maszkara, a jak zobaczyłam zdjęcie, to pomyślałam, że wszystko jest ok. Dopiero jak wskazałaś palcem niedociągnięcia, to je zauważyłam, więc nie bądź taka surowa dla siebie
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim,to bardzo się cieszę,że na na mnie padło w wymiance,bo dawno do Ciebie zaglądam i podziwiam Twoje prace.Jeżeli chodzi o koszyk,to zgadzam się z poprzedniczkami,gdybyś tego wszystkiego nie pokazała,to mało kto by się zorientował,a jeżeli o mnie chodzi,to uważam,że takie niedociągnięcia tylko uroku pracy dodają,poza tym nie jestem fanką niebieskiego,ale jak patrzę na Wasze prace,to ze zdziwieniem widzę,że mi się ten kolor coraz bardziej zaczyna podobać.Acha,ja wprawdzie papierowej wikliny nie nie robię,ale moja synowa tak i ostatnio syn mi mówił,że pomaga jej zwijać rurki i używa do tego wiertarki,albo wkrętarki elektrycznej,nie wiem jak to robi,ponoć znalazł jakiś filmik.Nie wiem czy zaglądałaś kiedyś na taki blog "Ania inspiruje",ale ta dziewczyna robi piękną wiklinę i dużo kursów zamieszcza,pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa się nie znam na papierowej wiklinie i chyba długo nie sprawdzę swoich umiejętności. Gdybyś nie pokazała tych niedociągnięć to bym ich nie widziała. Pudełeczko bardzo mi się podoba i chciałabym umieć zrobić takie wraz z tymi błędami:)
OdpowiedzUsuńBuziak Anusia!
Ta, jasne, na powitanie po długaśnej przerwie wpadam na potwornie długi post i do tego jeszcze w temacie spierdzielenia roboty. No piękniej to już chyba być nie może. Nie da się ukryć Anulka, że spie... robotę na całego. Ale jak widać, nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło. Na pewno nie jednej robótkomaniaczce przyda się wiedza zawarta w Twoim poście. Nie napiszę, że cudne, fantastyczne, czy coś, bo musiałabym już okropnie nakłamać. Ganić też nie będę, bo sama nie raz spartoliłam wiklinkę.
OdpowiedzUsuńCo do pytań, to osobićie zawijam te moje sreberka w powietrzu. Sama doszłam do tego, jak się zwija rurki, a jak później znalazłam filmik ze sposobem kręcenia na stole, to oniemiałam. Toż to wcale nie takie lajtowe na stole kręcić. A może to ja za głupia jestem na takie kręcenie :) W każdym bądź razie taki sposób mi nie idzie :) Tak czy siak, najlepiej skręca się wkrętarką :) Do prac standardowych drucików nigdy nie dawałam, a co do samego wyplatania, raczej zawsze mam pod ręką coś, na czym pracę wyplatam. Splot jest stabilniejszy, jeżeli ma się formę :)
No to Cię buziam kochana ogromnie i spadam zakręcić się koło wyra, bo rano trzeba wstać, dzieciaki do przedszkola odprawić, a dzień to tym bardziej ważny, że moje dziecię rodzaju męsko chłopięcego świętować będzie swoje szóste urodzinki i pędzimy do przedszkola z tortem. Oczywiście upichconym przez mało zdolną mamuśkę, której nogi już dziś do doopska włażą od całodziennego stania w kuchni.
nie ma to jak publiczne samobiczowanie ;-D
OdpowiedzUsuńale co fakt, to fakt, ktos sie może czegoś nauczy na twojej lekcji , ja na razie zatrzymała się na etapie kręcenia rurek i pierwszym podejściu,.... poszło chyba o te za duże odstępy i niewłaściwą parzystość czy tez nie rurek osnowy.... liżę rany i zbieram siły na drugie podejście ;-D
Aniu zaczęłam czytać i sie zastanawiam jaką to Ty chcesz nam maszkarę pokazać. Ale nie spodziewałam się, że to będzie taka ładna maszkara, bo się aż zdziwiłam na jej widok. Może i są tam jakieś niedociągnięcia, które dopiero się zobaczy jak się człowiek przyjrzy, ale mi się mimo to bardzo podoba. A ten kolorek to już po prostu jest super - od razu takie letnie niebo przypomina :)
OdpowiedzUsuńOj tam,taką antyreklamę tego koszyka odmalowałaś, że człowiek się Bóg wie jakiego szkaradziejstwa spodziewał, a tutaj całkiem zgrabny koszyk z drobnymi niedociągnięciami, które widać bo o nich napisałaś:) Wyplatanie to moja ulubiona specjalność i sporo koszyków jak wiesz już wyplotłam więc może kilka moich doświadczeń komuś się przyda. Po pierwsze nie zgodzę się z Tobą co do łączenia różnych gatunków papieru, bo ja to robię nagminnie (w Twojej tacy zresztą też) i myślę, że nie o papier tu chodzi a o grubość rurek. Ja stosuję prostą zasadę, im grubszy i sztywniejszy papier, tym cieńsze paski gazety zwijam. Rurki kręcę "na stole"i tylko ręcznie, bardzo się do tego przykładam bo uważam że dobre rurki są podstawą dobrego i równego koszyka. Nigdy nie stosowałam zasady aby łączyć rurki wewnątrz kosza ale myślę, że to dobry pomysł, szczególnie jeżeli koszyk ma być potem pomalowany farbą. Nie używam żadnej formy, bo mi przeszkadza:) i nigdy nie stosowałam żadnych drutów. Jak mam w planach jakiś większy kosz, to na osnowę kręcę zdecydowanie grubsze rurki. Masz racją, ze przerwy między rurkami osnowy nie mogą być za duże, lale za małe też mogą nastręczyć problemu Jeśli zdarza mi się oplatać kartonowe kółko jak u Ciebie to pierwszy rząd zawsze plotę trzema rurkami i wtedy nie mam żadnych dziur, ale ja rzadko używam tektury, wolę wersje wyplatane jeśli tylko jest taka możliwość. Co do malowania to się nie wypowiem, bo jak wiesz ja w zasadzi nie maluję swoich koszyków. No to się rozpisałam:) ale o wiklinie to ja mogę bez końca:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńe tam Anulka zaraz karykatura - na błedach sie uczymy - więc nie pękaj tylko rób następny a tedrobnostki które cię zrażają - upleciesz następny i będzie dobrze kochana - a tak ogólnie to świetnie ci wyszedł - buziaki ślę Marii
OdpowiedzUsuńKiedy zerknęłam na pierwsze zdjęcia to w ogóle nie zauważyłam "usterek". Nie znam sie na wiklinie, ale tez tak czasem mam kiedy np. plotę bransoletki i coś mi krzywo idzie (a robie przecież tak jak zwykle).
OdpowiedzUsuńTwój koszyk wcale nie przypomina żadnej maszkary!Pozdrawiam ciepło!
Po tym jak przeczytałam wstęp spodziewałam się czegoś.....spapranego beznamiętnie. I wiesz co Aniu? Zawiodłam się trochę. Koszyczek wygląda całkiem fajnie a te wszystkie drobne niedociągnięcia - no cóż, po użyciu czerwonych strzałek trudno było nie zauważyć. Czasami każdemu coś nie wychodzi. Chyba wszystkie mądre rady już zostały tu napisane. Ja skręcam wszystko co mi w ręce wpadnie. Zawsze skręcam w powietrzu i nigdy nie używam formy ani żadnych drucików. Nie wiem czemu twoje rurki są równe, mnie to zwężenie wychodzi samo. Spróbuj poćwiczyć skręcanie krótszych pasków zaczynając w połowie długości patyczka. Buziaczki!
OdpowiedzUsuńChciałabym umieć zrobić tak fajny koszyczek... tego jeszcze nie próbowałam a ten Twój bardzo mi się podoba - lubię wszelkiego rodzaju koszyczki, szkatułki, pudełka itd... Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńAnusia ale zawsze pudło możesz otworzyć. .....a Big Shot się obrazi.....zobaczysz
OdpowiedzUsuńNie jest wcale taki okropny :) kochana ćwicz dalej. Fakt że widzisz błędy jest w tym wypadku korzystny bo będziesz się uczuć na nich. Z każdym kolejnym będzie lepiej aż dojdziesz do perfekcji. Ja porzuciłam moje wyplotki po kilku próbach ale chyba wrócę w wolnej chwili do ćwiczeń. buziaki
OdpowiedzUsuńMistrzynie też od maszkar zaczynały, powodzenia.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się drobnostkami, pracuj nad tym dalej a z czasem osiągniesz wymarzony poziom. Powodzenia w dalszej pracy
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńZabawa w kolory też mnie wciągnęła, a papierowa wiklina to jest to czego jeszcze nie potrafię, ale mam zamiar się nauczyć :)
Twój koszyk jest śliczny, a rady które napisałaś na pewno mi się przydadzą
Pozdrawiam Alina
Chyba spróbuję swoich zdolności w papierowej wiklinie. Skręciłam już trochę rurek ale wciąż brak mi odwagi. Na pewno sporzystam z Twoich rad Aniu :-)
OdpowiedzUsuń